Pobudka o 5.00. O szóstej schodzimy na dół, taksówka już czeka. Jedziemy na lotnisko. Kawałek drogi jedziemy skrótem przez slamsy. Widzimy jak budzą się ludzie, jak myją się na ulicy. Oglądamy ich sklecone z byle czego domostwa. Szok!
O 6.30 jesteśmy na lotnisku, a samolot mamy o 9.10. Za wcześnie, nie trzeba było się tak spieszyć. Wystarczyłby półtorej godziny przed odlotem. Bilety na wszystkie wewnętrzne przeloty kupiłem jeszcze w Polsce przez internet na stronie "Cleartrip". Za 2 bilety z Kalkuty do Port Blair liniami "Jetlite" zapłaciłem 686zł.
Przechodzimy przez kolejne bramki kontroli, wypisujemy deklarację o "Permit" na Andamany. Dokładnie 30min. przed odlotem przyjeżdża autobus i wiezie nas do samolotu. Start o czasie i lądowanie też. Lot trwa 2 godziny. Podczas przechodzenia przez chmury przed lądowaniem trochę telepało. Na lotnisku szybkie formalności, dostajemy "Permit", bierzemy Tuk-Tuka za 100Rs. i jedziemy do miasta szukać hotelu. Za dwójkę z łazienką pani chce 650, ale udaje się utargować na 400. Idziemy kupić bilety na prom, lecz jest sobota, więc kasa czynna tylko do 14.00. W niedzielę w ogóle zamknięta. Pytam co zrobić, żeby jutro płynąć na Havelock, mamy być o 5.30 w porcie i załatwiać bezpośrednio z kapitanem statku. Nie chce nam się drugi dzień z rzędu tak wcześnie wstawać, więc postanawiamy zostać w Port Blair do poniedziałku. Idziemy na obiad, jemy pyszną rybę i pijemy piwo OKOCIM PALONE !!! Potem chodzimy po mieście i wieczorem wracamy do hotelu.