Dzisiejszą, ostatnią noc na Havelocku, spała u nas Belua, ulubiony pies Beaty. Rano o 9.00 zamówiliśmy motorikszę i pojechaliśmy do portu. Tu okazało się, że nie ma statku o 10.00, że jest dopiero o 14.00. Kupiliśmy bilety, kasę otwierają niby o 9.15, ale otworzyli dopiero o 10.00. Zostało nam 4 godziny do rejsu, więc najpierw poszliśmy na śniadanie, a potem trochę na plaże niedaleko portu. Resztę czasu spędziliśmy w portowej poczekalni, karmiąc między innymi psy, oczywiście bananami. Statek odpłynął dokładnie o 14.00 i po 2godz. i 15 minutach byliśmy w Port Blair. Taxi do tego samego hotelu co ostatnio 60Rs. Zakwaterowaliśmy się i szybko do miasta wymienić pieniądze, bo rupie się skończyły. Bank był już niestety zamknięty i nikt nie wiedział gdzie jest jakiś kantor. Wreszcie w jednym sklepie wskazali mi biuro podróży w którym można było dokonać wymiany. 1$=43Rs. Potem w straszliwej ulewie dobiegliśmy do restauracji i zupełnie przemoczeni zjedliśmy kolację. Jedzenie super, chicken masala ze wszystkim (krewetki, jajka, warzywa )dla 2 osób + 2 cole, 370Rs. z napiwkiem. Kupiłem jeszcze 2 piwa w barze po 70Rs. i do hotelu, suszyć się i odpoczywać.