Jeszcze wczoraj wieczorem wykupiliśmy w naszym hotelu całodniową wycieczkę do cytadeli i grobowców cesarskich. Koszt 12$ +420K dongów za wstępy. Bilety wstępu do cytadeli i trzech grobowców, oraz wizyta w szkole kung fu. Na początku wydawało nam się to trochę drogo, ale biorąc pod uwagę odległości jakie dzielą poszczególne atrakcje nie bylibyśmy w stanie samodzielnie zwiedzić wszystkiego w jeden dzień. O ósmej rano odebrała nas pani z biura, które organizowało wycieczkę i jeszcze z kilkoma osobami z naszego hotelu zajęliśmy miejsca w klimatyzowanym autokarze. Najpierw rundka po mieście i zbieranie uczestników spod kilku hoteli. Kiedy autobus był już pełen grupę przejął mówiący po angielsku przewodnik. Objaśnił nam przebieg trasy i zaproponował różne opcje zakupu biletów wstępu. Stwierdziliśmy, że jak już zdecydowaliśmy się na wycieczkę to kupimy full opcję.
Pierwszym punktem programu był grobowiec Minh Mang, moim zdaniem najciekawszy ze wszystkich. Nawiązujący swoją architekturą do rozwiązań chińskich, powstał w latach 1840-1843. Kompleks wyróżnia się na tle innych szczegółowo zaplanowanymi ogrodami i strukturą opartą na długiej osi, która prowadzi do kulminacyjnego punktu, czyli sarkofagu. Po przejściu bramy Dai Hong Mon na początku trasy docieramy do głównego podwórza ozdobionego rzeźbami żołnierzy i słoni. Zbliżając się do samego grobowca przechodzimy przez długi most na tzw, Jeziorze Nowego Księżyca.
Wracamy do autokaru i jedziemy dalej, w kierunku grobowca cesarza Khai Dinha. Jest to grób ostatniego władcy pochowanego pod Hue. Jak opowiada nam przewodnik, cesarz Khai Dinh sam wybrał położenie grobowca u stup góry Chau Chu i nadzorował jego budowę. Nie doczekał jednak ukończenia konstrukcji i zmarł w wieku 40 lat na zapalenie płuc.Znany był ze swoich zażyłych stosunków z Francuzami i z ich pomocą zamawiał wiele materiałów na tutejszą budowę. Oprócz sarkofagu na uwagę zasługują budowle znajdujące się wokół. Poręcze przy schodach prowadzących do kompleksu zdobione są imponującymi rzeźbami smoków. na jednym z podwórzy znajdują się kamienne rzeźby strażników grobu, przywodzące na myśl te z chińskiej terakotowej armii.
Po zwiedzeniu tego grobowca jedziemy do szkoły kung fu, gdzie oglądamy pokazy sztuk walki.Walka jeden na jeden, dwóch na jednego, z mieczami, bez mieczy, rozwalanie dachówek i takie tam. Pokaz trwa jakieś pół godziny. Ciekawy, można obejrzeć.
Teraz jedziemy na obiad, ale jeszcze zatrzymujemy się na chwilę w takiej wiosce zrobionej pod turystów, gdzie mamy okazję zobaczyć jak produkuje się kadzidełka. Można też oczywiście kupić różne wyroby rękodzieła od kadzidełek zaczynając, a na kapeluszach i obrazach kończąc. Obiad jest w restauracji z dużym ogrodem. Mnóstwo dań w formie bufetu, wszystko bardzo dobre. Staram się spróbować wszystkiego po trochu, ale jest to niemożliwe. Tyle tych potraw. Za napoje trzeba płacić dodatkowo, ale ceny bardzo przystępne. Posileni i rozleniwieni z ulgą wracamy do chłodnego autokaru, bo upał niemiłosierny.
Trzeci grobowiec do którego docieramy to grób cesarza Tu Duca. Tu Duc był najdłużej panującym cesarzem ostatniej dynastii, pełnił tę funkcję w latach 1848-1883. Za życia kompleks ten służył władcy jako letnia rezydencja. Nie jest to więc tylko grobowiec, ale cały kompleks pałacowy. Znajdują się tu dziesiątki budynków: willi, pawilonów, świątyń i grobów. W południowej części znajduje się malownicze jezioro Luu Khiem z wyspą pośrodku.
Ruszamy dalej w kierunku cytadeli. Cytadela cesarska zajmuje teren na północnym brzegu Rzeki Perfumowej. Sercem cytadeli jest tzw. cesarskie miasto. Budowa przebiegała w latach 1802-1832. Mury wznoszą się na wysokość 6m, a ich grubość dochodzi do 21m. Długość murów na planie kwadratu to 10 km. Kompleks jest dość spory, chodzimy po nim zwiedzając między innymi pałac Thai Hoa, gdzie odbywały się ceremonie koronacyjne, Świątynię Pokoleń, czy zespoły mieszkalne. Pod koniec zwiedzania zaczyna padać. W deszczu biegniemy do autobusu i Beata gubi gdzieś okulary. Jak się później okaże zostawiła też swój wietnamski wachlarz na ławce. No cóż, mówi się trudno.
Ostatni punkt programu to pagoda Thien Mu. Ze względu na siedmiopiętrową, ośmiokątną wieżę jest najwyższa w kraju. Historia "pagody niebiańskiej panny" sięga początku XVIIw.
Do miasta wracamy stateczkiem. Około osiemnastej wycieczka kończy się na przystani w parku niedaleko naszego hotelu.
To był bardzo intensywny dzień, ale warto było.