Pobudka o 4.15. O 4.45 jedziemy "Tuptukiem" jak go nazywamy, czyli trójkołową taksówką na dworzec autobusowy (50B.). Jedziemy do Gesheny (83,35B./o - daliśmy chłopakowi resztę ze 100B każdy, żeby załatwił nam bilety dzień wcześniej. 15B. za załadowanie bagażu (utargowane z 40). W Geshenie jesteśmy o 13.00, aha po drodze jajecznicę stawia nam poznany w autobusie nauczyciel amharskiego. W Gashenie przesiadka i za 30B. jedziemy autobusem do Lalibeli. Chcemy wynająć pokój w hotelu "Lalibela" i co się okazuje?...Jedziemy w autobusie razem z właścicielem tego hotelu. Na miejscu szef zabiera nas razem z dwoma Holenderkami busikiem do siebie. Pokój 2 osobowy z łazienką 100B. Na miejscu jest tania i miła restauracja. Piwo 6B. gulasz 18B. Zupa jarzynowa 18B.
Aha, z Gasheny do Lalibeli jechaliśmy 2,5 h.