Wstaliśmy dość późno, śniadanie zamówiliśmy do pokoju.Beata nie chce znowu jechać na Ghaty, więc pieszo idziemy do miasta. Chodzimy po mieście,obserwujemy uliczne życie, trafiamy do klimatyzowanego marketu, takiego w europejskim stylu. Kupujemy pierdoły; herbatę, kadzidełka, olejki itp. Rikszą rowerową za 20Rs. wracamy do hotelu. W pobliskim Vine shopie kupuję piwo za 90Rs. Wieczorem kolacja w hotelowej restauracji, ryż z serem i grzybami.Pycha!