Wylatujemy planowo. Lecimy Qatarem i mam nadzieję że w Doha uda nam się załapać na darmową i bezwizową City tour organizowaną przez tę linię. Lądujemy o 16.10 , do 18 zapisują na ostatnią wycieczkę o 20.00. Idziemy szukać wielkiego, żółtego misia i obok po prawej stronie pod wielką literą B jest City tour desk. Stajemy grzecznie w kolejce i...po trzech minutach pani zza biurka ogłasza wszystkim, że właśnie skończyły się miejsca na ostatnią w dniu dzisiejszym wycieczkę. No to pech, przed nami 9 godzin na lotnisku. Rozważamy jeszcze krótko opcję samodzielnego wyjścia, ale wiza 25euro od osoby plus transport i w sumie niewiele czasu, więc zostajemy na lotnisku. Szwędamy się tu i tam. Jedzenie drogie, jak to na lotniskach. Kawałek pizzy 24zł, kanapki ok.30zł. W końcu decydujemy się na zestaw zupa+sałatka za 43zł. Sałatkę komponuje się samemu na stoisku, a zupy do wyboru są dwie. Bardzo dobre i solidne porcje. Posileni kolejką lotniskową udajemy się w pobliże naszej bramki E20 i czekamy na lot do Ho Chi Minh.