Dzisiaj musimy dostać się do Rach Gia, skąd odpływają promy na wyspę Phu Quoc. Proszę właściciela resortu o pomoc w zorganizowaniu transportu na odpowiedni dworzec autobusowy. Proponuje nam samochód, ale cena nas rozbawia, więc decydujemy się na cztery mototaxi po 70K od osoby. Cena wydaje nam się też dość wysoka, ale okazuje się, że dworzec jest na drugim końcu Vinh Long, po drodze jeszcze przeprawa promowa, tak że wszystko O.K. Po drodze łapie nas niezła ulewa, rozdzielamy się tak, że na miejsce docieram pierwszy i płacę tylko za siebie. Reszta dociera po paru minutach i tu ma miejsce pewne nieporozumienie. Myśląc, że ja zapłaciłem za 2 osoby nie chcą zapłacić za kurs Beaty. Robi się małe zamieszanie, wokół nich gromadzi się już grupka gapiów i wtedy ich zauważam. Wyjaśniam sytuację, płacimy za przejazd Beaty i rozstajemy się w zgodzie. Nasza wina, bo nie dogadaliśmy się co do płacenia, a przede wszystkim nie przewidzieliśmy, że możemy się rozdzielić. Teraz trzeba załatwić autobus do Rach Gia. Zanim zdążyliśmy znaleźć jakąś informację, ludzie już nas prowadzą do stanowiska na którym stoi odpowiedni busik. Aby się upewnić Łukasz pokazuje kierowcy naszą rezerwację z bookinga z adresem hotelu w Rach Gia. Kierowca przytakuje, kasuje po 130K i po szybkim przemeblowaniu pasażerów dostajemy cały tył, czyli ostatnie cztery miejsca. Po około trzech godzinach docieramy do celu, czyli na dworzec autobusowy w Rach Gia. Stą do hotelu mamy jeszcze jakieś 6 - 7 km. Zbieramy się do wyjścia tak jak wszyscy pasażerowie, ale szofer powstrzymuje nas gestem ręki. lekko zdziwieni siadamy i ruszamy dalej. Jak się okazało busik podwiózł nas pod same drzwi hotelu. Super, do dziś nie wiem, czy busiki tak działają, czy była to tylko jego uprzejmość.
Kiet Hong Hotel mieści się naprzeciwko przystani promowej. Za 14$ dostajemy dwójkę z łazienką, klimą, czajnikiem, telewizorem itp. idealny, jeśli planuje się dalszą podróż na Phu Quoc. Możemy też korzystać z hotelowego samochodu. W tym celu dostajemy komórkę z której w razie chęci powrotu z miasta mamy wezwać transport. Szajba! Zanim jednak skorzystamy z tej opcji idziemy z Łukaszem kupić bilety na prom. Niedaleko hotelu, tuż za mostem mieszczą się dwa biura przewoźników. Wybieramy Ngoc Thanh Express, bo jest taniej, a czas rejsu taki sam jak u konkurencji. Bilet kosztuje 280K dongów, trzeba mieć przy sobie paszporty.
Po powrocie do hotelu zamawiamy samochód i pięknym suvem jedziemy do miasta. Niestety strasznie leje, więc godzinę spędzamy w cenrtum handlowym Vincom Plaza. Galeria jak galeria, zwiedzamy kilka pięter, w dziale spożywczym kupujemy jakieś słodycze i mimo, że deszcz nie przestaje padać przebiegamy na drugą stronę ulicy do knajpki Pho 44. jak sama nazwa wskazuje, głównym daniem jest tutaj zupa Pho. Zamawiamy cztery porcje. Oprócz zup dostajemy też sporą ilość zieleniny z kolendrą wietnamską i trawą cytrynową na czele. Kolendra nadaje tej zupie specyficzny smak. Zajadam się tą zieleniną, moi współtowarzysze mniej, ha, ha. natomiast trawa cytrynowa smakuje wszystkim. Moim zdaniem była to najlepsza zupa Pho jaką jadłem w Wietnamie. Będę jeszcze wielokrotnie próbował Pho, ale takiej jak w Rach Gia już nie będzie.
Po kolacji idziemy jeszcze raz na zakupy. Na przeciwko jest Mega Market, gdzie jest wszystko, ale nie ma papierosów. po krótkich zakupach idę dalej w miasto poszukać tych fajek dla Beaty, a reszta wraca przed Phu 44. Kiedy wracam podjeżdża właśnie nasz samochód z hotelu. Jak się okazało właściciel zadzwonił po transport mimo tłumaczeń, że jeszcze nie, że czekają na mnie. Ciekawe skąd wiedział gdzie mieszkamy? ha, ha. Tak, że nie dane nam było skorzystać z hotelowej komórki, a na nocleg i tak dotarliśmy luksusowo. A swoją drogą już drugi raz tego dnia ludzie pomagają nam w dotarciu do tego hotelu. Fajnie . Fajni ludzie !