Prom na Phu Quoc mamy o 8.10. W porcie jesteśmy, tak jak napisali na bilecie pół godziny wcześniej. Oddajemy plecaki i zajmujemy numerowane miejsca. Jest wifi i telewizor w którym puszczają jakiś wietnamski film. Podróż trwa 3 godziny. Za oknem pada, trochę kołysze ale nic to. Docieramy do przystani Bai Vong i zanim zdążymy zejść z pokładu kilku taksówkarzy proponuje nam transport. Musimy dojechać do Long Beach. Pokazujemy taksówkarzowi adres naszego noclegu i za 160K zgadzamy się na kurs. Podjeżdżamy pod samą recepcję Khan Duy Bungalow. Dwójka z łazienką, klimatyzacją i śniadaniem kosztuje 22$. Mamy pokój przy samym basenie.
Nie zwracając uwagi na padający deszcz wskakujemy do wody. Woda czysta i ciepła. Potem rozpakowywanie bagaży i ruszamy zwiedzić okolicę. Wychodząc z ośrodka kierujemy się w prawo, w kierunku Duong Dong. Większość restauracji, sklepów itp. znajduje się przy tej głównej ulicy. Po sprawdzeniu cen w kilku restauracjach decydujemy się na taką w której wszyskie dania są po 79K. Każdy zamawia coś innego, wieprzowinę, kurczaka, kalmary i krewetki. Wszystko z ryżem i warzywami. Wieprzowiny nie polecam, twarda i tłusta, reszta potraw pycha! Porcje dość duże, można się najeść. Najedzeni ruszamy dalej i dochodzimy do pagody Su Muon. Po krótkiej wizycie w świątyni chcemy dojść do plaży, ale trochę błądzimy i gubię resztę grupy. Wracam tą samą drogą i znajduję wreszcie drogę, która odbija w prawo, w kierunku morza. I wreszcie jest, plaża, palmy, morze! Deszcz już nie pada, ale niebo cały czas zachmurzone. W wodzie pełno kąpiących się, woda bardzo ciepła, zresztą powietrze też, ha, ha. Postanawiam iść plażą w kierunku naszego resortu. Plaża bardzo ładna, pocztówkowa, ale niestety w niektórych miejscach bardzo zaśmiecona. Przy ośrodkach, przy knajpkach, czysto, ale wystarczy pójść tylko trochę dalej, a już wszędzie walają się sterty śmieci. Szkoda.
Z resztą grupy spotykam się dopiero na miejscu. Oni też byli na plaży, ale weszli gdzie indziej. Mają te same odczucia co ja; pięknie, ale niestety miejscami brudno. Rajska wyspa pełna śmieci, niestety.
Wieczór spędzamy przy basenie i w basenie. Jest fajnie.