Rano bierzemy motorikszę i za 60Rs. jedziemy na stare miasto. Ostatni odcinek trzeba pokonać pieszo, riksiarz idzie z nami i doprowadza nas nad sam Ganges. Idziemy na śniadanie i w trakcie Beata daje się namówić facetowi na masaż głowy. Po pół godzinie wychodzi z rozczochranymi włosami, nasączonymi różnymi olejkami. Pachnie jak Indie. Jest zadowolona. Potem rejs po Gangesie. Różni łapacze proponowali nam przejażdżkę łodzią za 500, 400Rs od osoby. Ja załatwiam za 150Rs. Pływamy wzdłuż ghatów, najpierw na południe potem na północ. Na ghacie Manikarnika obserwujemy palenie zwłok na brzegu. Beata zaniemówiła i chyba jest trochę przerażona. Nad dymiącym stosem stoi kilka osób, z góry znoszą kolejne ciało, obok bawół grzebie w śmieciach, w wodzie zanurzony do pasa facet z tacką taką jakiej używa się do poszukiwania złota czegoś szuka ( złotych zębów ?) SZOK!
Po rejsie chodzimy po Ghatach, robimy zdjęcia. Kupujemy widokówki od fajnej małej, wygadanej dziewczynki. Do hotelu wracamy wieczorem Tuk-Tukiem, ale nie pod sam hotel, bo Varanasi prawie całe zakorkowane. Ostatnie 500m riksiarz odprowadził nas pieszo.